Ten tytuł mówi wiele. Fani pratchettowskiego cyklu nie mają wątpliwości – babcia Weatherwax, niania Ogg i Magrat Garlick wracają na scenę świata unoszonego przez cztery słonie stojące na grzbiecie żółwia A’Tuina. Tym razem jednak nie będą pełniły roli Trzech wiedźm w obłędnej plątaninie wątków szekspirowskich. Perfidny autor przeniósł je do krainy bajek…
Bajki w świecie Dysku nie mogą być, rzecz jasna, normalne. Powiem więcej – one są wyjątkowo nienormalne! A w przede wszystkim – co one tu robią? Bądź co bądź Czerwony Kapturek oraz krasnoludki i Śpiąca Królewna są kompletnie nie z tej bajki! Krasnoludy – czemu nie, ale krasnoludki??? Dyskowy wilk wcale nie powinien myśleć i gadać jak człowiek, zaś szef drwali brać łapówek za przymykanie oczu na katastrofalny stan domku babci Czerwonego Kapturka. Królewny nie są od tego, by spać bogowie wiedzą jak długo, a królewicz… Może nie zdradzajmy zbyt wiele. Najważniejsze, że ktoś tu zdrowo namieszał i należy go koniecznie przywołać do porządku.
Za sprzątanie zabierają się trzy energiczne czarownice, które w innych bajkach absolutnie by się nie sprawdziły, ale w świecie Dysku są na swoim miejscu. Muszą uporządkować opowieść, a właściwie zbiór opowieści, by „teoria przyczynowości narracyjnej” nie została skompromitowana. Podporządkowywanie rzeczywistości regułom nie z tej bajki okazuje się wyjątkowo wredną formą tyranii pokrewnej totalitaryzmowi. Świat opowieści powinien trzymać się własnych zasad, jeśli nie chce ulec zniewoleniu. Zatem – precz z tyranem! Sęk w tym, że jest on wyjątkowo wykwalifikowaną czarownicą…
Wyprawę czarownic czyta się jednym tchem, pędząc nad fabułą na trzech wystrzępionych miotłach. Po drodze od czasu do czasu błyska myśl: kiedy zaczną w końcu przyznawać Nobla za przekłady literackie? Piotrowi W. Cholewie taka nagroda należałaby się w pierwszej kolejności…
Prószyński i S-ka, 2001
Cykl: „Świat Dysku”
Magdalena Walusiak
8 maja 2001