Kiedy wpadłem jak bomba do Domu Radości Morleya, ktoś mógł pomyśleć, że jestem tym podstarzałym gościem w łachmanach, który macha kosą. W sali panowała kompletna cisza. Znieruchomiałem. Nie mogłem ustać na nogach pod ciężarem tych wszystkich spojrzeń.

– Hej, ktoś wam wcisnął ukradkiem cytryny do sałatki?