Dawno, dawno temu, a był to początek lat dziewięćdziesiątych, na polskim rynku istniało tylko jedno wydawnictwo publikujące komiksy. Nazywało się to cudo Komiks Fantastyka i w szale totalnego upadku komiksu w Polsce starało się pokazywać rodzimym czytelnikom to, co najlepsze w komiksie światowym i nie tylko. Mimo oporu materii pismo sprzedawało się całkiem nieźle, stanowiąc przyczółek dla mającego odrodzić się w przyszłości rynku komiksowego.
Aż pewnego pięknego dnia nadszedł… Wiedźmin, a dokładniej komiks autorstwa Bogusława Polcha, cenionego za rewelacyjną serię z Fanky Kovalem, i Macieja Parowskiego, współautora scenariusza Kovala, obecnego naczelnego “Nowej Fantastyki”, notabene znanego dziwaka i megalomana.
Komiks stworzony przez obu jegomościów, oparty na słynnej już wtedy prozie Sapkowskiego, był na tyle “oryginalny”, iż położył na łopatki ambitne przedsięwzięcie, jakim był Komiks Fantastyka, i doprowadził je do zgonu. Czytelnicy okazali się bowiem rozbestwionymi indywiduami, nie umiejącymi zrozumieć powodu, dla którego świetna historia Sapkowskiego została zilustrowana koszmarnej jakości rysunkami, już na pierwszy rzut oka przypominającymi gryzmoły dzieci z podstawówki. Co gorsza w żaden sposób dzieła spółki Polch/Parowski nie przystawały do tego, co wcześniej serwował fanom rzeczony team. Pojawiły się nawet plotki, że Bogusław firmował swym nazwiskiem rysunki Macieja.
Jaka była prawda, do dziś nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że komiks ten został właśnie wznowiony przez wydawnictwo Prószyński i S-ka, które na fali wzmożonej przez ekranizację Wiedźmina sapkomanii stara się uszczknąć trochę dla siebie.
Chwała Prószyńskiemu za przypomnienie widowni największej tandety komiksowej wszechczasów! Dzięki niej nowe pokolenie miłośników rysunkowych historii ma szanse zobaczyć, jak komiksy nie powinny wyglądać! Ameeen!
Jest bardziej niż pewne że pozycja ta sprzeda się jak świeże bułeczki, ciekawe tylko dlaczego Prószyński nie poszedł na całość i nie zamieścił podobizny Michała Żebrowskiego na okładce omawianego DZIEŁA…
minimal