Dziecko z nieprawego łoża zostaje zaakceptowane przez legalną, bezpłodną żonę i przyjęte do rodziny. Dwie kobiety rywalizują o prawo do jednego dziecka. Która z nich jest prawdziwą matką?
Dobrze znamy te wątki ze Starego Testamentu.
Dojrzała kobieta dowiaduje się, że ma dwie matki. Kim jestem? – pytanie, które sobie zadaje, godne jest antycznej tragedii.
Żydówka kryje się przed zagładą w szafie pewnej rodziny w małym polskim miasteczku. Wplątuje się w trójkąt – wybawiciele i ona. Doświadcza strachu, zazdrości, miłości i nienawiści. Podejmuje rozpaczliwe próby zachowania ludzkiej godności w nieludzkich czasach. Przeżywa, ale traci dziecko.
Jest to autentyczna, wstrząsająca historia z czasów II wojny światowej. Łączy w sobie przywołane wcześniej wątki. Stała się kanwą opowiadania Hanny Krall Ta z Hamburga i filmowego scenariusza Cezarego Harasimowicza Daleko od okna. Jeśli do tego dodamy znakomite zdjęcia Arkadiusza Tomiaka i poruszającą muzykę Michała Lorenca oraz reżyserię Jana Jakuba Kolskiego, otrzymujemy gwarancję powstania filmu co najmniej wybitnego. Tymczasem…
Tymczasem widza może spotkać poważne rozczarowanie. Daleko od okna, pierwszy film Kolskiego na podstawie cudzego scenariusza, jest zapewne wart nagrody dla „filmu stającego w obronie godności człowieka i tolerancji”, ale, nie oszukujmy się, jest to raczej wyróżnienie za publicystykę niż za wartości artystyczne. Szansa na stworzenie arcydzieła – moim zdaniem – przepadła. Dlaczego?
„Emocje – najważniejsza substancja kina, intensywność odciśnięta w każdej scenie, kadrze, geście ludzkim – te dwie pieczęcie mają być znakami filmu „Daleko od okna”. Na tym filmie widz powinien poczuć na nowo prawdziwe znaczenie słów: miłość, strach, ból, tęsknota, cierpienie” – mówi Kolski o swoim najnowszym filmie. Niestety właśnie tych emocji nie udało się do końca pokazać. Zastępują je sceny – znaki, sceny – symbole. Koturnowość przeważyła nad prawdą i bezpośredniością. O ile widz jest w stanie uwierzyć w zazdrość i rozpacz bezpłodnej Barbary, raczej nie będzie przekonany o miłości Jana i Reginy. Poszukiwanie przez Helusię własnej tożsamości jest już kompletnie niewiarygodne. Emocje rozmyły się w powodzi gestów, a między bohaterami coś „nie zaiskrzyło”. Wina scenariusza? Reżyserii? Aktorów? Chyba każdy z tych elementów nieco zawiódł, a opuszczając kino nie miałam wątpliwości – nie udało mi się przeżyć katharsis…
Reżyseria: Jan Jakub Kolski
Scenariusz: Cezary Harasimowicz
Obsada: Dorota Landowska, Bartosz Opania, Dominika Ostałowska, Karolina Gruszka, Krzysztof Pieczyński
Muzyka: Michał Lorenc
Polska, 2000
Magdalena Walusiak