4 kochanki męża. 22 podopiecznych do odwiedzenia. Postanowienia noworoczne. Zakupy do zrobienia. Prace do wykonania. Zestawienie – co ma jedna taka wydra. Czego nie mam ja. Braki w domu (z mężem włącznie, bo znowu jest u kochanki). Papierosów liczyć nie warto, tym niech się zajmuje Bridget Jones.
Wanda, bohaterka powieści Barbary Kosmowskiej Teren prywatny, podobnie jak Bridget, sporo czasu poświęca na sporządzanie rozmaitych list, podsumowań, planów, harmonogramów zadań do wykonania. Nierzadko są to zestawy pobożnych życzeń, ewentualnie rozpiski własnych wad i niedoskonałości. Rzeczywistość posegregowana i poukładana. A raczej papierowy porządek, dający złudzenie ładu i rozwagi. Substytut harmonii, której boleśnie brakuje w życiu Wandy.
Bohaterka, a jednocześnie narratorka powieści Kosmowskiej, z masochistycznym zacięciem kolekcjonuje zestawy swoich prawdziwych i wydumanych wad, kompleksów i zahamowań. Nie unika przy tym autoironii, ale gorycz często wygrywa z poczuciem humoru, a uśmiech zazwyczaj pełen jest politowania. Sporo w tej autoanalizie dystansu, ale niemało też zwykłego użalania się nad sobą, nie brakuje i hipokryzji. Wanda nieustannie porównuje się z innymi – babką Kwak, własną matką, ciotką Lolą, młodszą i zgrabniejszą brunetką, (która może i nie jest taka młoda?) oraz z kolejnymi kochankami męża, które są już bez wątpienia młodsze, i to sporo.
Niemal równie dużo czasu, jak wyliczanie i segregowanie, zabiera Wandzie zastanawianie się nad tym, co sobie pomyślą o niej inni – mąż, koleżanki, córki, matka, ciotka, znajomi, nieznajomi, babki w tramwaju, ludzie w kolejce do dworcowej kasy… Myślenie o sprawach mało przyjemnych zabiera bohaterce cały wolny czas, czyli ten, w którym akurat nie zajmuje się pracą w sądzie lub w domu. A w jej przypadku, podobnie jak to bywa u większości Polek po czterdziestce, zajęcia domowe to praktycznie praca na drugim etacie. Tak jest do czasu…
Właściwie trudno powiedzieć, w którym momencie Wanda przeżywa przełom. Czy wtedy, gdy samotnie wyjeżdża na wczasy i poznaje samodzielną, dbającą nie tylko o innych, lecz również o siebie Ewkę? Czy wtedy, gdy decyduje się na studia podyplomowe i zostaje doceniona jako człowiek myślący nietuzinkowo? Najważniejsze, że porządki sporządzane dotąd na kartkach i harmonogramy układane w głowie przestają być tak istotne w porównaniu z rewolucją dokonywaną na prywatnym terenie. To właśnie od terenu prywatnego, najbliższego trzeba zacząć, by jakiekolwiek porządki były możliwe i sensowne.
Zbyt proste? Naiwne? Może nie do końca, skoro w pozaliterackim świecie skutkuje w przypadku terapii rodzin alkoholików. I, jak sądzę, bardziej prawdziwe niż, dajmy na to, porady Małgorzaty Domagalik, która najpierw proponuje dojrzałym kobietom być sobą, a zaraz potem na pytanie “kim jesteś, dziewczynko?” odpowiadać “królewną”. Być Wandą i zaakceptować to od początku do końca – to dopiero zwycięstwo! A jest ono niemałe, skoro bohaterka Kosmowskiej zdołała się uwolnić już w połowie powieści od sporządzania zestawień w punktach i podpunktach. Bridget Jones utonęła w nich na dwa tomy swojego dziennika…
Barbara Kosmowska: Teren prywatny
Seria: “Polska Bridget Jones”
Zysk i S-ka, 2001