Muszę przyznać, że zabierałem się do napisania tej recenzji kilkakrotnie, ale za każdym razem jakoś opornie mi to szło. Może dlatego, że cenię zarówno twórczość Van Hamme’a i Rosińskiego, jak i serię o Thorgalu samą w sobie, lecz ostatnie odcinki wolałbym pominąć milczeniem. Tym razem dzielny wiking, wraz ze swoją umęczoną rodziną błąkający się po świecie, po raz kolejny musi zmierzyć się z przeszłością.

Napotkani na pustynnym lądzie obcy okazują się ludźmi, którzy niegdyś przemierzali kosmiczną przestrzeń wraz z biologicznymi rodzicami Thorgala (jak pamiętamy bohater w postaci niemowlęcej spadł z nieba w kapsule ratunkowej). Teraz wrócili na Ziemię, by odnaleźć ojczystą Atlantydę (niegdyś zatopioną przez ocean, teraz ukrytą pod piaskami pustyni) i odzyskać dawno utraconą kontrolę nad ludźmi. W zdobyciu władzy ma potomkom Atlantów pomóc oczywiście Thorgal. Przybysze porywają więc rodzinę wikinga, co oczywiście w żaden sposób nie pomoże im w osiągnięciu celu, samego Thorgala zaś rozwścieczy tak, że nie daj boże. Na szczęście wśród zdegenerowanych Atlantów znajdą się tacy, którym na sercu leży szczęście i dobro całej rasy ludzkiej.

Cykl opowieści o Thorgalu coraz bardziej przypomina mi coś w rodzaju ambitnej telenoweli (bliżej Na dobre i na złe niż produkcjom rodem z Ameryki Południowej), na pierwszy rzut oka ciekawej i ładnej, ale jednocześnie schematycznej i monotonnej. Seria często traci dynamikę (Rosiński twierdzi, że to zamierzone), czasem staje się nielogiczna i bezbarwna. Na dodatek w Królestwie pod piaskiem bardzo drażnił mnie wątek atlantydzki, niczym zaczerpnięty z książek Daenikena. Kojarzył mi się mocno z serią komiksów rysowanych niegdyś przez Polcha, a momentami nawet z jedną z przygód dzielnego detektywa Sherlocka Bombla (z komiksu Baranowskiego), tę o odnalezieniu lontu Atlantyda…

Produkt, który otrzymujemy, to firmowany znaną marką towar zastępczy, wykonany bardzo przeciętnie, ale za to ładnie opakowany i dobrze promowany. Nie powinienem specjalnie narzekać, bo zdaję sobie sprawę, że gdyby nie Thorgal, to nie mielibyśmy dziś polskich wydań Bilala, Millera i wielu innych. Całość jest jednak tym bardziej przykra, że Van Hamme i Rosiński udowodnili niedawno Westernem, że stać ich jeszcze na stworzenie komiksowego arcydzieła. Nie stracili więc jeszcze artystycznego geniuszu, nie popadli w zabójczą dla sztuki rutynę. Powinni zatem jak najszybciej wysłać Thorgala w dalszą podróż na południe, w tym bowiem kierunku bohater od dawna zmierza. A gdy dotrze już na Antarktydę, to niech tam zamarznie na wieki wieków, amen.

scenariusz: Jean Van Hamme

rysunki: Grzegorz Rosiński

wydawca: Egmont

Kuba Demieńczuk