Lekturę Pielgrzymki do Ziemi Świętej Egiptu wspominam z ogromną przyjemnością, choć od jej publikacji minęły już cztery lata. Zabawa schematami powieści sensacyjnej, kryminalnej, awanturniczej i romansu z niemałą dozą pieprznej erotyki, rozmach erudycyjny, misterna konstrukcja szkatułkowa, a wreszcie sowizdrzalskie poczucie humoru autora mocno utkwiły w pamięci. A także informacje, że wcześniej przetłumaczył on Rok 1984, Lot nad kukułczym gniazdem, Nocnego kowboja i Szmirę. Dlatego tak trudno mi uwierzyć: Tomasz Mirkowicz nie żyje. Zmarł w wieku 50 lat.

Był przede wszystkim tłumaczem. Przełożył na język polski Rok 1984 George’a Orwella (jego tłumaczenie ukazało się w serii „Kanon na Koniec Wieku”), Lot nad kukułczym gniazdem Kena Keseya, Nocnego kowboja Jamesa Leo Herlihy’ego, Szmirę Charlesa Bukowskiego, Przemiany Harry’ego Mathewsa, Honor Prizzich Richarda Condona oraz trzy książki Jerzego Kosińskiego: Malowanego ptaka, Pasję i Randkę w ciemno.

Nie stronił od przekładania literatury popularnej, m.in. Alistaira MacLeana, Roberta Ludluma i Stephena Kinga.

Był tłumaczem cenionym nie tylko przez polskich czytelników. Gdy aresztowano go za ukrywanie podczas stanu wojennego Zbigniewa Bujaka, za translatorem ujął się sam Allen Ginsberg, ówczesny wiceprzewodniczący amerykańskiego PEN-Clubu.

Tomasz Mirkowicz opublikował dwie własne książki – Podróż… oraz tom prozy Lekcja geografii: lipogramy. Nigdy się nie dowiemy, ile pozostało nienapisanych. Zmarł w środę 7 maja.

Magdalena Walusiak