W bliżej nieokreślonej, acz bardziej dalekiej niż bliskiej przyszłości, pomiędzy Saturnem a Jowiszem pojawia się tajemnicza czarna ściana. Naturalnie staje się szybko oczkiem w głowie armii Federacji Zjednoczonych Ziem, która postanawia wysłać w okolice anomalii specjalną jednostkę utworzoną z nikomu niepotrzebnych do szczęścia osobników, czytaj: wzrokowców. Sztampa. To już było… Matko, kosmiczna parszywa dwunastka za 17.90 PLN… Oj nie, mylicie się, ten komiks to kawał dobrze wykonanej roboty.

Zacznijmy od rysunków. Są całkiem sympatyczne. Nie jest to najwyższa szkoła jazdy, jednak trzeba przyznać, że całkiem przyzwoicie sprawdzają się jako nośnik fabuły. Co prawda specjalne podziękowania dedykowane przez autora twórcy efektów 3D są trochę na wyrost, ale nie ma co przesadzać, ogląda się UWO z przyjemnością.

Fabuła, jak już zauważyłem na wstępie, zdaje się być mocno przekalkowana. Z jednej strony parszywa dwunastka, z drugiej Odyseja kosmiczna 2001. Dodajmy do tego skojarzenia z Rozbitkami Czasu – wydanymi swego czasu w Polsce w serii „Komiks Fantastyka” – czy Obcym. Ale nawet jeśli autor czerpał natchnienie z pozycji kultury masowej zeszłego wieku, to trzeba przyznać, że wybór, jakiego dokonał, jest co najmniej ciekawy. Przyznam szczerze, że po zagłębieniu się w treść pierwszego zeszytu z serii, skojarzenia odeszły szybko na bok, ustępując miejsca zdrowemu zainteresowaniu fabułą, a kiedy nagle okazało się, że trafiłem na ostatnia stronę komiksu, chciałem więcej.

Reasumując: jeżeli poziom tej pozycji zostanie utrzymany, to chyba doczekaliśmy się wreszcie interesującej, opowiedzianej łatwo i przyjemnie dla oka serii SF na naszym rynku komiksowym.

Universal War One. Tom 1: Genesis

Scenariusz i rysunki: Denis Bajram

Egmont Polska, 2002

minimal