To bardzo ważna książka – relacja człowieka, który (dosłownie) własnoręcznie schwytał jednego z największych w historii Europy zbrodniarzy. Opowieść o pracy operacyjnej Mossadu, historia spektakularnej akcji izraelskiego wywiadu, akcji nie tylko ryzykownej dla uczestniczących w niej agentów, ale także dla stosunków dyplomatycznych Izraela i Argentyny, skąd Malkin ze swoim zespołem porwał Eichmanna. Co zatem budzi moje wątpliwości?

Po pierwsze nieudolne próby naszkicowania portretu psychologicznego zbrodniarza. Niestety, Malkin nie jest Moczarskim, a jego książka to nie Rozmowy z katem. Pod względem psychologicznym, socjologicznym i historycznym jego wnioski wydają się płytkie, nazbyt emocjonalne, a chwilami wręcz naiwne, zaś język opisu może razić kogoś przyzwyczajonego do spokojnej, pisanej na zimno, pełnej faktów i szerokiego tła historyczno-społecznego relacji Moczarskiego.

Kolejna wątpliwość, która rodzi się w trakcie lektury – na ile pełna i szczera może być relacja człowieka, który przez 25 lat był agentem jednego z najskuteczniejszych i najlepiej chroniących swoje tajemnice wywiadów? Bez wątpienia Malkin nie zdradza wszystkich szczegółów pracy operacyjnej Mossadu, skromnie pisze o szkoleniu, które przeszedł, a zarówno w książce, jak i podczas osobistego spotkania zastrzega się, że nie wypełniał żadnej misji polegającej na fizycznym “eliminowaniu” wrogów Izraela.

Ponieważ jednak nie interesowałam się wcześniej kulisami porwania Eichmanna, czytałam tę opowieść z dużym zainteresowaniem. Nie miałam pojęcia, jak niewiele brakowało, by pierwsza w historii delegacja Izraela w Argentynie wywiozła stamtąd poza Eichmannem także doktora Mengele. Najbardziej jednak zainteresował mnie kontekst, w jakim ta akcja się odbywała i skutki, jakie mogła spowodować, widoczne m.in. w dzisiejszej polityce Ariela Szarona.

Kilkanaście lat po zakończeniu II wojny światowej państwo Izrael mogło się czuć samotną wyspą atakowaną przez nienawiść sąsiadów. Z trudem utrzymana podczas wojny z Arabami państwowość, wspomnienie nie tak dawnego koszmaru holokaustu, wizje milionów ludzi idących bezwolnie na śmierć w obozach zagłady, w tym bliskich, których straciła niemal każda żydowska rodzina, niechęć i obojętność państw cywilizacji zachodniej (w książce Malkina bardzo silnie uwypuklona jest zwłaszcza niechęć między Żydami a Brytyjczykami, którzy przed wojną zarządzali Palestyną), a wreszcie doniesienia o tym, że naukowcy pracujący wcześniej dla Hitlera, byli żołnierze nazistowscy, często wysocy rangą, nierzadko po prostu zbrodniarze wojenni, znaleźli bezpieczne schronienie nie tylko w krajach arabskich i Ameryki Południowej, ale także w Stanach Zjednoczonych – wszystko to sprawiało, że władze Izraela postawiły na samodzielne załatwianie swoich spraw. M.in. tropienie zbrodniarzy wojennych. Porwanie i wywiezienie Eichmanna z Argentyny było złamaniem wszelkich norm i zasad dyplomatycznych, naruszeniem prawa międzynarodowego. Oczywiście trudno dziś odmówić Izraelowi słuszności w tym konkretnym przypadku. Eichmann nigdy nie stanąłby przed sądem, gdyby nie brawurowa akcja izraelskich agentów. Czy jednak ten precedens nieoglądania się na światową opinię publiczną, na normy obowiązujące inne państwa, nie stał się dla polityki Izraela typowy?

Malkin nie odpowiedział mi bezpośrednio na pytanie o wpływ ówczesnej akcji na dzisiejsze postępowanie władz izraelskich. Argumentował, że celem nie było zabicie Eichmanna, lecz postawienie go przed sądem. Przypominał, że wymierzenie sprawiedliwości zbrodniarzowi, który opracował plan “ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej” pozwoliło wielu Żydom odzyskać poczucie godności i dumę z przynależności do swojego narodu. Rozumiem też argument, że być może zabicie Hitlera przed wybuchem wojny mogłoby ocalić życie wielu ludziom. Czy jednak polityka “zapobiegania” pewnym faktom poprzez wyburzanie domów niewinnych ludzi i strzelanie do pokojowej demonstracji jest słuszna? Uważam, że nie. Ale trochę lepiej rozumiem, skąd wziął się taki sposób myślenia mieszkańców, a zwłaszcza niektórych stronnictw politycznych Izraela.

Wywiad z Peterem Malkinem

Magdalena Walusiak

Peter Z. Malkin, Harry Stein: Schwytałem Eichmanna, Wydawnictwo Studio Emka, Warszawa, 2004.