Spotkanie z Pawłem Huelle, autorem powieści Weiser Dawidek i Castorp odbędzie się w środę 24 listopada w sali konferencyjnej Centrum Informatycznego Uniwersytetu Warszawskiego (ul. Krakowskie Przedmieście 26/28). „Chciałem napisać książkę o miłości” – mówi o swojej najnowszej powieści Huelle. Rozmowę z pisarzem poprowadzi Antoni Libera. Początek spotkania o godz. 15.00. Wstęp wolny.

Magdalena Walusiak: Castorp to nazwisko znane wszystkim, którzy sięgnęli po Czarodziejską Górę Tomasza Manna. Inspiracją do pańskiej najnowszej powieści było jedno zdanie z Czarodziejskiej Góry: „Miał już poza sobą cztery półrocza studiów na Politechnice Gdańskiej”. Co pana bardziej kusiło – wypełnienie pewnej niedookreślonej literacko rzeczywistości powieści Manna, czy stworzenie Gdańskowi nowego mitu?

Paweł Huelle: Nie chciałbym już więcej mitów stwarzać mojemu miastu, bo to jest taka miłość nieodwzajemniona. Pieszczę Gdańsk, ale on nie zawsze mnie dopieszcza. To nie jest jakiś stosunek roszczeniowy z mojej strony, Boże broń, natomiast taka to jest miłość właśnie.

Nie chciałem tworzyć dodatkowego literackiego mitu. Wydaje mi się, że Gdańsk ma już wystarczająco gęstą topografię literacką, natomiast chciałem napisać książkę o miłości, ale trochę inną niż dzisiejsze książki o miłości. Dzisiaj pisze się trochę tak jak w scenariuszu filmowym: para kochanków spotyka się, idą do łóżka, a po fakcie pyta on ją lub ona jego: jak masz na imię? A ja chciałem napisać inaczej, o takiej miłości, która nie musi się koniecznie spełnić w akcie seksualnym. Oczywiście ma tło erotyczne, bo przecież fascynacja bohatera piękną Polką jest ewidentnie erotyczna, natomiast poszukiwanie, dążenie, zabieganie, chęć wejścia w aurę drugiej osoby to jest właśnie miłość. Wydawało mi się też interesujące, że Niemiec zakochuje się w Polce. I to nie Niemiec z Berlina Zachodniego 20 lat temu w warszawiance czy gdańszczance, tylko XIX-wieczny Niemiec w XIX-wiecznej Polce. Uznałem, że to ciekawa sytuacja, by opowiedzieć o Niemcach tak trochę naokoło.

Swoich bohaterów zderzył pan w czasie bardzo dla naszego kontynentu jeszcze niewinnym – na przełomie XIX i XX wieku.

Zapewne zna pani to określenie – Czesław Miłosz często go używał, choć nie on je wymyślił – la belle epoque, czyli piękna epoka. Ta la belle epoque najczęściej nam się kojarzy z tymi starymi pocztówkami, na których widzimy fascynujące samochody, rozbudowywane wtedy miasta, secesję – w Warszawie, Pradze, Wiedniu wyglądało to podobnie. No i oczywiście wspaniałe kapelusze kobiet. To była epoka, kiedy kobiety nie wychodziły z domu, jeśli nie były pięknie ubrane. Kreacje musiały być pięknie, odpowiednio ozdobione. Warto przypomnieć, że w czasie la belle epoque ludzie byli optymistyczni, myśleli, że XX wiek przyniesie wolność, równość, sprawiedliwość, że technika i medycyna rozwiążą wszystkie problemy, a okazało się, że XX wiek był najstraszliwszą krwawą łaźnią i czasami dyktatur. Ale są też ludzie, którzy mają przeczucia i Castorp tutaj ma przeczucie, chociaż nie potrafi powiedzieć, na czym będzie polegała katastrofa. Jednak czuje, że nadchodzi ciemność nad Europę. Wrażliwi ludzie mają takie przeczucia. To jest też książka właśnie o kimś, kto przewiduje mniej optymistyczny scenariusz przyszłości.

My również żyjemy na przełomie stuleci. Proszę zwrócić uwagę, że jak się kończył komunizm, runął mur berliński, to Fukuyama napisał książkę o końcu historii, w której przewidywał, że teraz wszędzie będzie wolny rynek i demokracja, powolna pełzająca szczęśliwość. Mamy Irak i będziemy mieli jeszcze tysiące innych problemów. Odpukać, może nie w Polsce, ale na świecie. I to jest też o tym książka: że nie należy być zbytnim optymistą. Należy się cieszyć, bawić i kochać, ale nie można być aż tak ufnym w przyszłość.

Paweł Huelle – nota biograficzna
Więcej o powieści Castorp
Weiser – recenzja filmu
Dzieciństwo jest okresem magicznym – wywiad z Pawłem Huelle

Magdalena Walusiak