Czy jeden z najbardziej tajemniczych pisarzy, ukrywających się pod pseudonimem Lemony Snicket, ujawni wreszcie swoją tożsamość? Lepiej na to nie liczyć, skoro napisana przez niego książka o sobie samym nosi tytuł Nieautoryzowana autobiografia. Polskie tłumaczenie autobiografii autora “Serii niefortunnych zdarzeń” ukaże się 20 października – zapowiada wydawnictwo Egmont. Tymczasem do księgarń trafiła właśnie 10. część cyklu o nieszczęsnym rodzeństwie Baudelaire’ów – Zjezdne zbocze.
Paradoksalny tytuł Nieautoryzowana autobiografia mówi sam za siebie: autor nie odpowiada za prawdziwość własnych słów. Autor? Nie wiemy przecież nawet, kim jest “Lemony Snicket” – maska, za którą ukrył się twórca “Serii niefortunnych zdarzeń”: czy faktycznym autorem, czy fikcyjnym narratorem – tropicielem losów sierot Baudelaire, czy też jedną z postaci powieści, uwikłaną w akcję na równi z resztą bohaterów? “Lemony Snicket” występuje bowiem przed nami we wszystkich trzech wcieleniach.
Jego Nieautoryzowana autobiografia zamiast – jak przystało na ten gatunek literacki – wyjaśnić ów chaos, potwierdza go tylko i potęguje. Snicket (“Snicket”?) wciąga nas w typowo postmodernistyczną grę, w której tekst żyje własnym życiem, kierując się wyłącznie logiką języka i metafory, i karmiąc innymi tekstami – jest zaprzeczeniem stendhalowskiej definicji sztuki jako “zwierciadła przechadzającego się po gościńcu” rzeczywistości. Jeżeli spodziewaliśmy się znaleźć tu choć cząstkę prawdy o autorze, to czeka nas gorzki zawód. Nieautoryzowana autobiografia Snicketa kpi z “waloru prawdziwości” przypisywanego temu gatunkowi: z absurdalną skrupulatnością gromadzi “materiał dowodowy” – zdjęcia z niedorzecznymi podpisami, strzępy fikcyjnych gazet, parodie ogłoszeń i reklam, listy, scenariusze, piosenki, cytaty z tomów “Serii niefortunnych zdarzeń” – traktując fakty na równi z fikcją, i z groteskową powagą katalogując ten miszmasz w indeksie na końcu książki.
A cały ten wysmakowany edytorsko collage po mistrzowsku ilustruje podstawową prawdę o języku: że równie chętnie służy on wyrażaniu prawdy, jak i kłamstwa, w obu przypadkach posiłkując się tymi samymi faktami. Język stwarza bowiem wyłącznie fakty literackie, a rzeczywistość literacka nie ma nic wspólnego z rzeczywistością historyczną – i na tym właśnie polega jej urok.
materiał nadesłany