“Wielu polityków myśli: wejdźmy do Unii, a oni rozwiążą problemy, z którymi od 10 lat nie potrafimy sobie poradzić. Mają nadzieję, że może komisarze z Brukseli zrobią coś, czego nie umieją nasi urzędnicy” – Edwin Bendyk, autor książki Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności, mówi o swojej (nawiązującej do Poppera) koncepcji oświeceniowego racjonalizmu w „wersji miękkiej” oraz o braku politycznych wizji związanych z ewentualnym przystąpieniem Polski do Unii Europejskiej.

Bendyk o…

…„miękkim” racjonalizmie oświeceniowym

Nie spodziewam się, żeby mój pomysł stosowania „miękkiego” Oświecenia przekonał wszystkich czy oddziaływał masowo, natomiast bardzo bym sobie życzył, żeby ci, którzy podejmują decyzje czy mają wpływ na bieg wydarzeń, zdali sobie sprawę, że jednak z rozumu trzeba korzystać. Za pośrednictwem mediów otrzymujemy mnóstwo stereotypów i kalek, i w pewnym momencie zaczynamy myśleć bardzo uproszczonym językiem obrazów i komunikatów, które trafiają do nas z masowych rozsiewników wiedzy niepełnej. Nie zapominajmy, że świat to nie jest to, co oglądamy w telewizji, tylko coś poza, do czego musimy dotrzeć operując rozumem, szukając wśród różnych źródeł.

…Polsce w Unii Europejskiej

Wszystko zależy od tego, z jaką wizją i z czym do Unii Europejskiej wejdziemy. Wielu polityków myśli: „wejdźmy do Unii, a oni rozwiążą problemy, z którymi od 10 lat nie potrafimy sobie poradzić”. Mają nadzieję, że może komisarze z Brukseli zrobią coś, czego nie umieją nasi urzędnicy. To byłby najgorszy wariant. Uważam, że wejście do Unii jest nieuniknione, boję się jednak, że możemy mieć do czynienia z procesem podobnym do tego, który zaszedł w 1989 r. Wtedy radośnie witaliśmy kapitalizm, ale myśleliśmy o kapitalizmie z lat 80., późnoprzemysłowym i całkowicie przewidywalnym. Kiedy robiliśmy swoją rewolucję, świat kapitalistyczny również przeżywał przełom. Doszło nie tylko do rozpadu ZSRR, nastąpił także rozwój technologii i idąca za nim globalizacja, o której wtedy nawet nie słyszeliśmy. Podobnie może być z Unią – mamy pewne wyobrażenie o tym, jaka ona jest teraz, ale kiedy wejdzie do tego związku 10 państw, w tym wielka Polska, która po prostu rozsadzi ten organizm od środka, powstanie coś zupełnie nowego. Czeka nas, być może, wielkie rozczarowanie.

Kolejny problem: istnieją analizy rozpatrujące rozszerzenie Unii w kategoriach procesu imperialnego. Unia musi na swoich krańcach zbudować granice oddzielające ją od czegoś „gorszego”. A w momencie naszego przystąpienia strefą graniczną staną się kraje, z którymi zawsze byliśmy historycznie związani. Ukraina i Białoruś, państwa bardzo istotne z polskiego punktu widzenia, siłą rzeczy zostaną wyrzucone na margines. Czy uda się wykorzystać nasze położenie jako atut w tym sensie, że należąc do Unii będziemy potrafili grać kartą naszych historycznych walorów? Czy wręcz przeciwnie – utracimy nasze historyczne związki? To pytania, na które należałoby jak najszybciej odpowiedzieć tworząc pewne wizje, których na razie, niestety, brakuje.

Edwin Bendyk – nota biograficzna

notowała M.W.