Gdyby nie tajemnicza lista nazwisk, którą znaleziono przy zamordowanym brutalnie księdzu Gormanie, zapewne nikt nie domyśliłby się, że umierające – pozornie z przyczyn naturalnych – osoby są z premedytacją mordowane. Ofiar nie łączy kompletnie nic poza tym, że nie żyją… O przepraszam! Łączy je także to, że zawsze komuś zależało na ich śmierci.

Starzy wielbiciele królowej kryminału z pewnością znają nie tylko sam tytuł, ale i ten właśnie przekład. Kilka lat temu Tajemnica Bladego Konia w tłumaczeniu Krystyny Bockenheim ukazała się nakładem Wydawnictwa Dolnośląskiego. Natomiast jeżeli ktoś nie zdążył się dotąd z tą sensacyjną opowieścią zapoznać, będzie zaskoczony: wszystko wskazuje na to, że morderstwa dokonywane są w powieści najsłynniejszej Agathy świata przy pomocy czarnej magii! Ewentualnie – nieznanej czytelnikowi technologii. Byłoby to potraktowanie miłośnika klasycznego kryminału wyjątkowo nie fair…

Aby uspokoić zdezorientowanych, powiem tylko, że właśnie ta powieść Christie została uznana za najciekawszą z punktu widzenia toksykologii, a jedna z czytelniczek, pielęgniarka Marsha Maitland, dzięki znajomości lektury uratowała życie 19-miesięcznemu dziecku. Wydarzyło się to całkiem niedawno, bo w 1976 r., już po śmierci pisarki (zainteresowanych odsyłam do artykułu Magdaleny Pecul Trucizny Agathy Christie w lutowym numerze „Wiedzy i Życia” z 1999 r.).

Wracając zaś do Tajemnicy… – autorka nie po raz pierwszy prezentuje swój pomysł na zaprezentowanie trzech wiedźm z Makbeta. Powinny to być zupełnie zwyczajne staruszki, które zaczynają w pewnym momencie budzić grozę niekonwencjonalnym zachowaniem. Z takimi właśnie przedstawicielkami zła spotka się główny bohater – pisarz, historyk i domorosły detektyw. Szanse na zdemaskowanie głównego winowajcy ma nie tylko on, lecz każdy czytelnik. Wypada zatem życzyć tylko miłego rozwiązywania krwiożerczej zagadki.

Prószyński i S-ka, 2000

Seria „Koneser”

Magdalena Walusiak

19 stycznia 2001